Menu Zamknij
previous arrow
next arrow
Slider

Wyobraź sobie, że jest język obcy, który bardzo kochasz. Kiedy go słyszysz, uśmiechasz się, bo podoba Ci się jego melodia. Słuchasz piosenek i oglądasz filmy, delektując się przepięknym brzmieniem. Co by było, gdyby kraj, którego to język urzędowy, oddalony był tylko 5 godzin od Twojego miejsca zamieszkania? Przypuszczam, że nie odmówiłbyś sobie przyjemności, by ruszyć w drogę i spędzić tam kilka chwil 🙂 Ja tak zrobiłam. 13 lipca 2020 roku, korzystając z możliwości przerwy ,,Covidowej,” wybrałam się w podróż do Berlina. Mój wyjazd do Korei został odwołany, więc była to idealna chwila na zrealizowanie kolejnego szalonego pomysłu.

Wyjechaliśmy o 8:00 rano. Jak zwykle punktualna, wstałam już o 6:00 by powtórzyć hebrajski, posprzątać mieszkanie i ładnie poskładać ubrania. Nie cierpię pogniecionych rzeczy, brudu i chaosu. Nagle zadzwonił mój dobry przyjaciel, że wszyscy są już gotowi i ruszyliśmy w drogę. 

Pogoda była piękna. Chyba nigdy nie przestanę kochać bycia pasażerem podczas jazdy autem. Te piękne drzewa, chmurki, niebo, letnie powietrze, dostające się do środka – samo szczęście! Moje życie ma SMACZYSKO, nicht wahr?! 🙂

DZIEŃ 1

Pojechaliśmy do Berlina około 13:00. Zarezerwowałam nam Hotel Imbis przy Alexanderplatz. Obsługa była przemiła i cena atrakcyjna jak na ten komfortowy hotel. Balkon z widokiem na Wieżę Telewizyjną był idealnym miejscem na wieczorny soczek i ploteczki. Wzięliśmy prysznic, przebraliśmy się i ruszyliśmy na berliński obiadek.

Pierwsza rzecz, która rzuciła nam się w oczy podczas spaceru to Weltzeituhr – oryginalny zegar w formie dwudziestościanu osadzonego na metalowej podstawie, przedstawiający aktualny czas w 24 strefach czasowych świata. To piękny symbol berlińskiego placu, którego okolice są popularnym miejscem spotkań lokalnych mieszkańców. Zegar, zbudowany w 1969 r., stanowi ciekawy przykład sztuki socrealistycznej.

Zapomniałabym dodać, że już przy wieży ujrzeliśmy Telespargel, czyli Fernsehturm, ale zdecydowaliśmy się ją zwiedzić tuż przed wyjazdem z Berlina, więc jeszcze wrócę do jej opisu później. Tymczasem poszliśmy zjeść obiad w restauracji u Turków i nie mogliśmy odmówić sobie tradycyjnego Currywurst. Berlińska kuchnia jest bardzo zróżnicowana, a na miejscu można zastać ogromny wybór kulinarnych lokali, między innymi 6,5 tys. restauracji i ponad 3 tys. barów, klubów i pubów! Niemiecką kuchnię można ogólnie podsumować w trzech słowach: dużo, tłusto i smacznie. Sute posiłki są urozmaicone w pieczywa, sera oraz przeróżne mięsa – wędliny, sznycle, gulasze czy kotlety, często podawane z kluskami lub ziemniakami. Do najsłynniejszych specjałów należą Currywurst oraz Döner kebab. To właśnie w Berlinie zostało zapoczątkowane to popularne mięso w bułce przez tureckiego imigranta w 1971 r.

Po smacznym obiadku, pobiegliśmy w kierunku Bramy Brandenburskiej. Ta budowla, będąca symbolem zjednoczenia Niemiec, wciąż robi na mnie ogromne wrażenie. Brandenburger Tor jest monumentalną budowlą o 26 m wysokości i 65 m szerokości. Spośród 14 bram w mieście, jest jedyną, która się zachowała. Znajduje się ona w dzielnicy Berlin Mitte, w samym centrum stolicy. To tutaj przebiegała niegdyś zamknięta z obu stron granica między Berlinem Zachodnim i sektorem radzieckim. 

Za Bramą Brandenburską ciągnęły się piękne, zielone alejki. Ten widok rozpuszczał mi serce, a na końcu świeciło się coś złotego. Tak, to była Kolumna Zwycięstwa, do której można było dostać się przez cztery podziemne wejścia. Ten berliński zabytek z rzeźbą Wiktorii, bogini zwycięstwa, zmieniał swoje znaczenie na przestrzeni wieków. Początkowo, 67-metrowa kolumna stanowiła symbol pruskiego zwycięstwa militarnego w XIX wieku. Pierwotnie była położona przed Reichstagiem, jednak została przeniesiona na główne rondo Tiergarten przez nazistów w 1938 roku.

Pogoda dopisywała, a wieczór był długi, zatem spacerkiem poszliśmy w stronę Reichstagu. Obserwowaliśmy go w promieniach zachodzącego słońca, robiąc sobie mały piknik. Jest to neoklasycystyczna budowla przy parku, znajdująca się na prawo od Bramy Brandenburskiej. Została ona ukończona w 1894 roku jako siedziba parlamentu II Rzeszy Niemieckiej. Dziś znana jest jako atrakcyjny punkt widokowy dzięki przeszklonej kopule.

Na trójkątnym frontonie został wyryty napis: „Dem Deutschen Volke”, co oznacza „narodowi niemieckiemu”. W 1933 roku został tutaj wywołany pożar, prawdopodobnie przez hitlerowców, którzy oskarżyli o to komunistów. To zdarzenie stanowiło pretekst dla Hitlera dla wprowadzenia władzy dyktatorskiej. Sam obiekt stał na długo zapomniany po zakończeniu II wojny światowej i dopiero w 1961 roku podjęto się jego odbudowy. Po zjednoczeniu Niemiec, Reichstag stał się znowu siedzibą Bundestagu (niemieckiego parlamentu).

DZIEŃ 2

Następnego dnia było bardziej upalnie. Założyłam swoje kimono w rybią łuskę i popędziłam na Unii Humboldt, gdzie miałam do załatwienia parę rzeczy. Ten najstarszy uniwersytet w Berlinie został utworzony w 1809 roku i jest potocznie znany pod nazwą „Uniwersytet Berliński”. Humboldt University jest uznawany za jedną z czołowych uczelni wyższych w Europie.

Później poprosiłam moich super przyjaciół, by zawieźli mnie na Freie Universität Berlin. Jest to publiczny i jednocześnie jeden z jedenastu elitarnych niemieckich uniwersytetów badawczych. Został on założony w 1948 roku we Wschodnim Berlinie. Uczelnia składa się z 9 wydziałów, oferuje 189 kierunków i uczy ponad 35 tys. studentów. Och, jak dobrze sobie powspominać. Spędziłam w Berlinie uroczy, pełen przygód rok 🙂

Popołudnie minęło na spacerkach po Wyspie Muzeów. Niektóre muzea były niestety w trakcie przebudowy, ale nic straconego, ponieważ będą powody, by wrócić. Udało nam się zwiedzić Pergamonmuseum, znane w całej Europie jako Muzeum Pergamońskie. Placówka, wzorowana na babilońskiej świątyni, jest najliczniej odwiedzaną atrakcją na Wyspie Muzeów. Można tu, między innymi, zobaczyć ciekawe zabytki archeologiczne, znalezione przez niemieckich archeologów na Bliskim Wschodzie. Najsłynniejszym z nich jest ołtarz pergamoński, znany też jako Wielki Ołtarz Zeusa i Ateny. Na lewo od Pergamonmuseum, znajduje się Bode-Museum. Ten barokowy budynek powstał pod koniec XIX w. Warto tu wstąpić w celu obejrzenia niemieckich rzeźb, kolekcję sztuki bizantyjskiej oraz ciekawe dzieła malarskie. Z kolei dla fanów sztuki etruskiej, antycznej i dzieł z okresu starożytnej Grecji, na pewno spodoba się Altes Museum. Ten neoklasycystyczny budynek, o fasadzie zdobionej rzędem jońskich kolumn, mieści wiele pięknych waz, biżuterii i rzeźb.

         Wracając, wstąpiliśmy do Berliner Dom, inspirowany włoską sztuką renesansową i barokową. Trzeba przyznać, katedra robi imponujące wrażenie i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych obiektów. Katedra berlińska została wybudowana na zlecenie Wilhelma II i miała pełnić rolę głównej świątyni protestanckiej. Miała też stanowić mauzoleum Hohenzollernów. Niestety, została ona poważnie zniszczona w czasie II wojny światowej, podczas której była jednym z głównych celów nalotów bombowych. Odbudowa obiektu trwała dłużej niż jej wznoszenie. 

Troszkę zmęczeni zwiedzaniem, skoczyliśmy na obiad do azjatyckiej restauracji. Kiedy zobaczyłam w menu kaczkę, dosłownie podskoczyłam 🙂 

Po jedzonku i siedzonku, siły wróciły. Podjechaliśmy do bardzo ważnego, historycznego miejsca. Zapewne większość osób kojarzy Mur Berliński, który odgradzał Berlin Zachodni od Wschodniego w latach 1961-1989, w celu zapobiegania ucieczkom Niemców z NRD. Mur stał się symbolem relacji dwóch stron podczas Zimnej Wojny. Sam obiekt miał około 3 m wysokości i ponad 40 km długości. Został on dodatkowo zabezpieczony wieżami strażniczymi i urządzeniami wybuchowymi, a ścianę wzmocniono drutem kolczastym, metalowymi kratami oraz innymi przeszkodami.

Najbardziej utkwił mi w pamięci napis: „Nauczyłeś się co znaczy wolność i już nie zapomnisz”. Tak, kocham wolność i uważam, że powinna być dana każdemu człowiekowi.

Wróciliśmy do hotelu tak zmęczeni, że nie zdążyliśmy otworzyć wina, którym chcieliśmy uczcić naszą wyprawę, ale udało mi się jeszcze na szybko zrobić mały plan na kolejny dzień. 

DZIEŃ 3

Ostatniego dnia, w niedzielę, wyruszyliśmy na zwiedzanie Fernsehturm, czyli Wieży Telewizyjnej. Najpierw staliśmy w kolejce i wypełnialiśmy jakieś Covid formularze. Następnie wjeżdżaliśmy na górę, zachowując odstępy. Wieża zakończona metalową kulą na szczycie jest żartobliwie nazywana również „Telespargel”, czyli teleszparag. Ten obiekt górujący nad Alexanderplatz, jest najwyższą budowlą Berlina, a także Niemiec. Jej wysokość wynosi łącznie 368 m! Wieżę telewizyjną zbudowano w latach 1965-1969 i do dziś pozostaje jedną z najbardziej znanych atrakcji turystycznych w Europie. Na samej górze znajduje się obrotowa kawiarnia (Telecafe) oraz taras widokowy. Jeden obrót trwa około 30 min. Jest to wspaniały punkt widokowy, naprawdę warto się tu wybrać przy ładnej pogodzie w celu pooglądania stolicy z lotu ptaka i okolicy. 

Wejście kosztowało niewiele, więcej informacji o biletach znajdziecie na oficjalnej stronie tutaj: https://tv-turm.de/en/ticket-purchase-on-site/ Wejściówkę można kupić przez internet albo w kasie na miejscu, gdzie cena jest trochę tańsza, ale za to trzeba czekać w kolejce.

Stojąc na światłach w drodze powrotnej, zauważyliśmy piękny, jadący żółciutki trabancik. Ten mały samochód jest symbolem codziennego życia w NRD, zyskując popularność dzięki temu, że był solidny, ekonomiczny i niedrogi. W NRD brakowało blach, projektanci opracowali słynny plastikowy korpus, wykonany z duroplastu. Trabant alt dalej ma wierną rzeszę fanów na całym świecie, nawet kilkadziesiąt lat po zakończeniu produkcji.

Ze smutkiem patrzyliśmy na Berlin, ponieważ były to nasze ostatnie godziny tam. Udaliśmy się na obiad do wietnamskiej knajpy, gdzie obsługa była bardzo uprzejma, a sushi jedno z lepszych jakie jadłam 🙂

Podróż powrotna zajęła nam 6 godzin. Debatowaliśmy, jak zwykle śmiejąc się do łez. Było tak pięknie, bo otaczam się cudownymi ludźmi, z każdą nowo poznaną osobą mam nić porozumienia i kocham zwiedzać świat. Ktoś u góry bardzo mnie kocha, że podarował mi tak wspaniałe momenty, a ja dziękuję sobie, że je przyjęłam i jestem za nie wdzięczna <3

Małgorzata Kanigowska – autor treści i zdjęć

Thuy Linh Vu – redakcja tekstu, obróbka zdjęć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *